poniedziałek, 9 maja 2011

NAMALOWANE OGNIEM NR II

Tak jak obiecałam, przedstawiam Wam drugą ceramikę, która eksperymentowała z ogniem.

Surowy biskwit pokryłam szkliwem do raku turkusowym, aquaverde i zielonkawym w zagłębieniach kwiata na pokrywce.




Jak wcześniej wspominałam i jak sami widzicie nie widać tu tych kolorów, a raczej spieczony miedziany :). Niesamowite, prawda? Nie wiem z czego to wynika... Śmiesznie i dziwnie zarazem. No i pięknie oczywiście. Może ktoś wie co powoduje taki efekt? Domyślam się, że jakieś tlenki... A może coś zrobiliśmy nie tak? Może proces redukcji został źle przeprowadzony albo coś z piecem. Czekam niecierpliwie na wskazówki i podpowiedzi w celu rozwikłania tej tajemniczej zagadki.

4 komentarze:

  1. Nie mam pojęcia czemu :) ale podoba mi się ten kwiat z wierzchu

    OdpowiedzUsuń
  2. Anetko też nie mam pojęcia czemu :) ale bardzo mnie to cieszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Raku to najbardziej nieprzewidywalna technika. Ja ją uwielbiam.
    Nie jestem jakimś specjalistą, ale myślę, że to kwestia reakcji chemicznych nad którymi nie mam tak dokładnej kontroli, żeby mieć 100% pewność, że efektem będzie dokładnie ten oczekiwany związek w oczekiwanym kolorze, bo mamy za dużo niewiadomych. Chyba tylko doświadczenie pozwoli na jako takie ogarnięcie tematu szkliw raku.
    I na pocieszenie napiszę, że moje pierwsze raku to była totalna porażka: 3 miseczki całe w bąblach, które podczas czyszczenia popękały i poraniły palce. Do tego wszystkie w jakimś obrzydliwym kolorze, który nawet nie przechodził obok kolorów na etykietkach szkliw. ;o)
    Ale bakcyla zdążyłam złapać. Wypał odbywał się po zmroku i uwiódł mnie swoim pięknem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, raku ma swój urok, ale jak na razie to efekty w moim wydaniu są raczej kiepskie :). Trening czyni mistrza i o tym pamiętajmy.

      Usuń